2. Życie kontemplacyjne w latach 1931-1932

S. Tajber pod datą 13 lutego 1931 roku wspomina, że zjednoczenie z Bogiem, sprzed 12 lat, było już głębokie, serdeczne, ale wówczas zaczęła się wpatrywać w ducha Michała Archanioła, myśląc o mocy Jego mieczu, aby zwalczyć zło bolszewizmu. Zaznacza, że w grudniu lub styczniu 1919 roku Jezus nakazał jej wpatrywać się jedynie w „Siebie Boga-Człowieka”, a nie rozglądać się na innych świętych. Miała wrażenie, że wziął jej twarz w Swoje Boskie dłonie i skierował ją wprost ku Sobie, patrząc duchem w jej oczy, chcąc w ten sposób skierować całą jej uwagę ku Sobie. Od tego momentu, podkreśla Mistyczka, Bóg stał się jej jedynym przedmiotem, w którego jej dusza się wgłębiała i szukała w Nim mocy oraz siły.

Mistyczka pisze, że 13 lutego 1931 roku miała zjednoczenie z Bogiem o charakterze bardziej osobistym. Jezus żądał od niej wyłącznie miłości i Sam nią ją obdarzał. Stwierdza, że od drugiej do trzeciej godziny po południu, a szczególnie przed samą trzecią godziną miała wrażenie, iż „cała była Nim napełniona”. „Duch mój nie jest moim a Jezusa, dusza moja nie jest sama, a cała Jego Dusza przeniknięta i jest w zupełnym Jej posiadaniu, umysł mój cały pochłonięty przez Jego umysł, wola cała Jego wolą w posiadanie zabrana. Wrażenie na robiło, że ja jestem tylko widoczną dla oka osobą, lecz w tej chwili, gdy miałam przedziwną świadomość, podnieconą wyczuciem obecności Jezusa we mnie, właściwie Jezus jest główną Osobą - a ja tylko na dalszym planie... Zrozumiałam, iż Jezusowi rozchodzi się głownie o to, ażebym nigdzie na strony nie rozpraszała ducha i umysłu, lecz była Mu wierna miłości, oddaniu się, ażeby uwaga moja była ku Niemu zwrócona i nie osłabiała swej siły skupienia po stronach na byle jakie myśli, uczucia, pragnienia.

S. Paula, z doświadczenia mistycznego zjednoczenia po piętnastu latach, wyciąga wnioski, że Jezus żąda tylko miłości oblubieńczej ku Sobie. Dzięki tej miłości oblubieńczej, dzięki której „zdobywa ca wicie dla siebie w sobie Boga”, dusza zdobywa wiedzę, czyli „mądrość wszystko wiedzącego Boga”. Jednak Mistyczka zaznacza, że człowiek nie osiąga wiedzy równej Bogu, a jedynie pewność Jego obecność w duszy dzięki miłości oblubieńczej; że On tę miłość pożąda; ze ona jest dla Niego droga. Dlatego s. Tajber podkreśla, ze tę miłość oblubieńczą trzeba pielęgnować jako „najcudowniejszy skarb”, gdyż ona w oczach samego Boga ma najwyższą wartość. Również miłość bliźniego winna być kształtowana według pierwowzoru, czyli oblubieńczej miłości ku Bogu.

„Trzeba wiedzieć, podkreśla Mistyczka, że gdy Bóg zabiera duszę ku Sobie i całą ją zdobywa, wielka rozkosz się budzi z tej przyczyny, ze my wtedy samych siebie czujemy i widzimy, iż istniejemy i to istniejemy dla Boga, który nas łaskaw zabierać ku Sobie tak miłośnie. Szczęście rodzące się w takich chwilach jest bogactwem samopoznania czyli poznania nas samych przez miłość Boga w Bogu. Jesteś kimś, kogo Bóg pożądał i zabrał; jesteś znaczy się tym, czym Bóg ciebie chce mieć, jesteś ukochanym dziecięciem Boga, Jego własnością, pociechą, chlubą - jesteś Bogu z tej ziemi wynagrodzeniem. A to daje duszy wielkie szczęście, nie dlatego, że to „ona”, bo byłaby to wstrętna i nieznośna dla Boga miłość własna, lecz dlatego, że Bóg stworzywszy ją, znajduje w niej to, co chce znajdować, całkowitą ku Niemu, Bogu, miłość i pełne należenie do Niego”.

S. Zofia twierdzi, że powyższy opis przedstawia tylko jedną stronę oblubieńczej miłości, czyli wykonanie i osiągnięcie przeznaczenia oraz odpowiedź na to przeznaczenie. Również i tę prawdę, że dusza jest umiłowana przez Boga. Ale druga strona oblubieńczej miłości wyraża się w doświadczeniu niewysłowionego szczęścia. Mistyczka pisze, że jest to „innego rodzaju szczęście, bo dusza to czuje, że poza nią jest Ktoś i to, że Ten Ktoś nie jest kimś innym a samym Bogiem, i ten Bóg nieskończony chce być w tobie cały pomimo to, żeś sama w sobie taka maluchna. Tutaj dusza również wyczuwa swoją bytność, ale ona tak maleje, tymczasem Boża obecność tak potęguje się w niej, że właściwie śmiało może powiedzieć: »Żyję ja, już nie ja, ale żyje we mnie Bóg-Chrystus«. W pierwszym wypadku Bóg duszę zabierał, w drugim dawał Siebie Boga. Mówiąc prawdę i w pierwszym dawał Siebie, bo ku Sobie pociągał i ze Sobą jednoczył, a więc już Siebie dawał, lecz tu jest wielka różnica - bo nas podnosił do Siebie. Zaś w drugim - dając Siebie nam, nas jakby unicestwiał, ażeby Samemu zabrać w nas całe miejsce. I jedno jest nieskończenie wielkie i drugie, gdyż jest całe Boskie, i bez tej świadomości o tym, co piszę, że Bóg mnie pożąda tak dając Siebie duszy mojej i duszę zabiera, nie mogłabym już żyć na ziemi, a tym bardziej być na niej szczęśliwa”.

W nocy 2 września 1931 roku, Mistyczka doświadcza mistycznego zjednoczenia z Bogiem, które określa jako zjednoczenie swojej woli z Jego wolą.

I dodaje, że „wolą Bożą dusza ma oddycha, nią przecież żyje, dla niej żyje i tylko w niej swoje szczęście posiada. Jezus we mnie żyjący, a tak potężnie wolę Swoją Boską uderzający był dla mnie wszystkim i widział, że wola Jego, to żywot Jego we mnie, a życie dla mnie”. Kontynuuje dalej, że „winnam otoczyć co dzień odrębną adoracją tę wolę Jezusowej duszy zawartą we mnie, że tej Jezusowej woli we mnie spoczywającej należy się szczególna miłość, cześć, zjednoczenie specjalne z nią i wdzięczność nieustannie szczęśliwa z tą wolą, która z Boga wcieliła się we mnie, twórcze życie posiada we mnie i chce się ze mnie na cały świat dusz przelewać, aby wszystkich do aktu tej woli Bożej pociągnąć, zapalić i w niej wszystkich uszczęśliwić”.

W swoim procesie życia mistycznego s. Paula zanotowała, pod datą 10-11 listopada 1932 roku, że Jezus zachęcał ją, aby wespół z Nim nauczyła się w cierpieniu zdobywać łaski Boże, które dla ludzkości dawałyby duchowe korzyści. Jezus prosi ją, aby stała się współbolejącą z Nim oblubienicą, ponieważ On przez cierpienie dał światu zbawienie. Prosi ją, aby stała się oblubienicą Męża Boleści, Mistrza Cierpień zbawczych. Jeżeli stanie się współbolejącą oblubienicą, to stokroć będzie milszą Jemu, gdyż będzie Jego małżonką. Jezus również tłumaczył jej, że gdyby zabrał ją do nieba bez cierpień bolesnych, nie miałaby dla Niego tego „czaru”, który maluje się w duszy oblubienicy Jego, która przeszła przez boleść czyśćcową na ziemi.

za: Ks. Stanisław Urbański, Mistyczki niepodległej Polski 1918-2018, Warszawa 2018.