11/ List z 19.11.1921, sobota

W tych dniach zrozumiałam jedną rzecz, która wydaje mi się, że jest bardzo ważną. Otóż Jezus dla każdej duszy z osobna się poświęcił i każda w oddzielności posiada Jego jako własność swoją.

Życie każdej duszy pokaże, co ona z Jezusem w ciągu swego życia uczyniła, czy rany, które On ścierpiał dla jej zbawienia ona wiernością, miłością i dziękczynieniem uleczyła i przyodziała Go w szatę chwały zwycięstwa Jego w niej nad nią; czy swoim życiem nie Bożym, nie tylko, że nie skorzystała z Jezusa łask, które On dla niej u Boga Ojca wyjednał, ale poszarpała to Jego święte Ciało w jeszcze większe rany przez grzechy – i Duszę Jego jako Zbawiciela zasmuciła głębokim cierpieniem.

Wszyscy ujrzymy Jezusa i każda dusza zobaczy, jakim jej Jezus powinien by być – potężnym w swej mocy nad nią, promieniujący szczęściem, radością z posiadania jej duszy, cały przyobleczony w szatę jej kochania – a jakim On przez nią się stał – u niej jest – może biedny, cały pokryty nowymi ranami złości, siniakami niedbalstwa, itd. Mam zrozumienie, że nasze niedbalstwo w trwaniu i zdobywaniu łask, lub nimi lekceważenie czyni na Mistycznym Ciele Jezusa siniaki, które Mu ból sprawiają; przeciwnie zaś pocałunek miłości naszej to Ciało Jego czyni jaśniejącym, gdyż uwielbionym przez nas.

Tak, Jezus jako Bóg-Człowiek już zmartwychwstały nie cierpi, lecz w nas jako swoim Ciele Mistycznym, to nie może nie cierpieć przez związek mistyczny – przecież On zjednoczywszy nas ze sobą, nasze cierpienia odczuwa. A więc całą energię życiową użyjmy na to, aby Jezus promieniał naszym szczęściem, naszą wdzięczną miłością – przyobleczmy Jezusa w szatę zwycięstwa i triumfu, rozradujmy Duszę Jego naszym trwaniem w Bogu.