2/ Dzieciństwo, młodość, nawrócenie

Założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana Zofia Tajber (w zakonie matka Paula) była 15-tym dzieckiem bogatych rodziców właścicieli fabryki, ludzi szczerze religijnych, o wspaniałych tradycjach patriotycznych, o postawach humanitarnych względem każdego człowieka. Przyszła na świat w wigilię św. Jana Chrzciciela w 1890 r. w Białej Podlaskiej, pod zaborem rosyjskim. Zdolna, o nieprzeciętnej inteligencji wzrastała w głębokiej i zdrowej pobożności. Poznawane prawdy religijne wcielała w życie, wybierając to, co dobre, co przynosi chwałę Bogu i co jest korzystne dla bliźniego.

O pierwszych kontaktach z Chrystusem eucharystycznym nie pozostawiła w swoich pismach żadnych wspomnień. Musiały być jednak dla niej radosnym, wielkim przeżyciem, bo kilkakrotnie wspomina, że najmilsze chwile wczesnego dzieciństwa spędziła w Białej, gdzie chodziła z rodzicami do kościoła na Mszę świętą.

Mieszkając już w Żytomierzu była pozbawiona tego szczęścia, gdyż tylko starsze rodzeństwo z matką i ojcem jeździło powozem na Mszę św. do kościoła oddalonego od ich fabryki o kilka kilometrów. Dla niej, najmłodszej najczęściej nie było w nim miejsca. Toteż z satysfakcją stwierdza, że od chwili rozpoczęcia nauki w gimnazjum regularnie uczęszczała do kościoła i widziała konieczność głębszej pracy nad sobą.

Rodzice dają jej staranne wychowanie i wykształcenie muzyczne. Pod wpływem brata, który zachęcał ją do czytania ateistycznych dzieł filozoficznych, w latach 1908—1915 przeżyła głęboki kryzys wiary. Zaprzestała nawet praktyk religijnych. To wprowadziło jej duszę w ogromne zamieszanie i pustkę; pozbawiło pokoju i szczęścia. Usiłowania zaspokojenia ambicji i aspiracji serca uprawianiem i kontemplacją sztuk pięknych, nie dało spodziewanych rezultatów. Pogrążała się w mrokach zwątpienia i beznadziejności. Odkrywała w sobie coraz większe zło, mimo, że usiłowała je zwalczać siłą swojej woli i energii. Toteż niezadowolona z siebie nieustępliwie szukała jakiejś nowej drogi życia, która napełniłaby jej duszę szczęściem.

Po kilku latach rozterki i męki wewnętrznej zrozumiała, że jedyną Drogą, która prowadzi do celu jest Chrystus. Nawrócona pojęła, ile straciła przez ten okres. Zachwianie wiary w Boga w drugim człowieku porównała do grzechu zabójstwa mówiąc, że „odebrać komuś wiarę to zabić jego samego".

Odtąd ukochała Boga całym sercem i żyła tylko dla Niego. Ta miłość potęgowała się w niej z dnia na dzień. Pragnęła teraz wiernością i gorliwością wynagrodzić Mu za swoją i innych ludzi niewierność. Została wprowadzana przez Boga w głębie Jego życia, otrzymywała na modlitwie światło, doznawała przeżyć mistycznych. Przeżywszy udrękę zagubienia Boga, pragnęła teraz innych wyrywać z mocy szatana. Przyjęła Sakrament Bierzmowania, który zapoczątkował jej wielką miłość do Ducha Świętego Uświęciciela.



Szczęście obcowania z Bogiem skierowało ją na drogi apostolskie. Były to czasy działań rewolucyjnych w Rosji, ostatnie lata I wojny światowej. Przemiany świata dokonywały się w przelewie krwi. Terror, gwałt oraz inne okrucieństwa niszczyły i deprawowały nie tylko ciała, ale i dusze ludzkie. Zastanawiała się, czy i ona nie przyczyniła się do tej straszliwej sytuacji swoim odstąpieniem od Boga. Widziała ludzi umierających w zaślepieniu zła. Obawiała się o ich los w wieczności. Prosiła Boga, żeby zesłał ratunek dla biednej ludzkości i aby ona sama otrzymany cenny dar życia mogła zużytkować na Jego chwałę. Pragnęła także posiąść sztukę życia, o to przecież modliła się przez wiele lat.