15/ 21 V 1925

Nigdy nie dziwić się upadkom bliźnich, a tym bardziej osób wydalonych, lub opuszczających Stowarzyszenie. Przez to zdziwienie dowodzę, iż zapomniałam o tym, jak skłonną jestem do złego, a jeśli je w mniejszej mierze popełniam, przyczyną jest jedynie łaska Boża i obecność Pana w duszy, a nie doskonałość moja. Zawsze pamiętać trzeba, że dusza jest bardzo krucha i słaba, w dziecięcym stanie, silna wtedy, gdy Bóg ją wspiera i pomnaża Moc Swoją (--).

Muszę sobie często uprzytamniać, że moje choćby najmniejsze uchybienia są nieznośne i ranią Najświętszą Duszę Oblubieńca Boskiego bardziej, aniżeli grzech takiej duszy, która jest poza Stowarzyszeniem (--).

Muszę dla tych osób być pełna wyrozumienia i współczucia, i nigdy nie mówić o nich ujemnego słowa, chyba, że tego wymaga bardzo ważna przyczyna lub pożytek duchowy, zaś mówić o tym złym bez najmniejszej niechęci i urazy osobistej, lecz ze współczuciem, przepraszając w duchu Boga. Pamiętać muszę, że taka osobą jest bardzo narażona na wpływ szatana, on z niepojętą dla nas siłą rzuca się na nią, jako na zdobycz, przez którą chce uderzyć na dzieło Boże, tj. na Stowarzyszenie. Więc szczerze i gorąco trzeba się modlić za tych, których wydala się lub opuszczają Stowarzyszenie, aby nie dali się uwodzić szatanowi, a dalej służyli Bogu w czystości i wytrwaniu.

A więc nigdy o wyżej wymienionych osobach źle nie myśleć ani mówić, także nie wyczuwać niechęci do nich, a też nie dziwić się ich postępowaniom niedobrym.

Dziwiąc się, obudzamy w sobie niepotrzebne i fałszywe nieraz przypuszczenia, posądzenia, obrzydzenia, złośliwość, złą pamięć, a więc możemy łatwo wpaść w grzechy, szkodząc najbardziej sobie, a więc Stowarzyszeniu. W ten sposób możemy się stać igraszką szatana.

Niech świętość Duszy niepokalanego baranka zawsze w nas promieniuje i błogosławieństwo Boże ściele na wszystko, na co tylko promień naszego ducha padnie tak, jak słońce świeci równo na grzesznika jak i na sprawiedliwego.