11/ 22 VIII 1923.

Przed spowiedzią świętą Chrystus Pan dał mi w natchnieniu zrozumieć, że największym moim grzechem jest – opieranie się łasce Bożej, gdyż często czując w sobie działanie łaski powstrzymującej od upadku, opuszczam ją i to opuszczenie było daleko większym grzechem, aniżeli sam grzech, bo pomoc Bożej miłości, zlana na duszę w łasce wytrwania w dobrym, zdeptana była przez lekkomyślność duszy.

Wielką, niepojęcie wielką krzywdę czynimy Bogu wtedy, gdy te chwile łaski trwania i wzrostu w dobrym odrzucamy.

Boli to Jezusa niezmiernie, gdyż ginie objaw dobroci Bożej, pragnącej w duszy naszej się rozlać i przejawić, i swoją ożywczą moc dać wzrost w uczestnictwie dziecięctwa Bożego.
To straszna zniewaga, wyrządzona przez nas Bogu – i to odczułam doskonale, że często tym wielkim grzechem – marnowania łaski odrodzenia i wzrostu – obrażałam Najświętszego Boga Ojca.

Sama niedoskonałość natury i z niej wypływające postępki nie tak bolą Jezusa, jak nasza niewdzięczność i brak oceniania łask, które Bóg daje duszy niedoskonałej, ale dążącej do doskonałości życia i zjednoczenia z Bogiem (--).